Już nie wychodzę poza milczenie...
...
Już nie wychodzę poza milczenie...
otwieram tylko niewidzialny parasol
i wsłuchuję się w taniec srebrnych kropli
nic po mnie tu i chyba przyszłam przed czasem
gdy patrzysz w niebo od deszczu zamglone i mokre
wciąż nie rozumiesz uwertur deszczu
klawiatur błękitu tkanych niebem
nasze słowa załamują się jak światło
tworząc różne kolory milczenia
zrozumienia nić jak pajęczyna urywa się po środku
balansując tylko na krawędziach światła
zimno poprzetykane szronem paruje
pisząc na szybach listy na pożegnanie
po raz ostatni
o nas parkowa ławka tylko pamięta
oddech i dotyk dłoni
ślad na oparciu
chmury niebem wygięte jak tabun w biegu zastygłych koni
Już nie wychodzę poza milczenie...
otwieram tylko niewidzialny parasol
i wsłuchuję się w taniec srebrnych kropli
nic po mnie tu i chyba przyszłam przed czasem
gdy patrzysz w niebo od deszczu zamglone i mokre
wciąż nie rozumiesz uwertur deszczu
klawiatur błękitu tkanych niebem
nasze słowa załamują się jak światło
tworząc różne kolory milczenia
zrozumienia nić jak pajęczyna urywa się po środku
balansując tylko na krawędziach światła
zimno poprzetykane szronem paruje
pisząc na szybach listy na pożegnanie
po raz ostatni
o nas parkowa ławka tylko pamięta
oddech i dotyk dłoni
ślad na oparciu
chmury niebem wygięte jak tabun w biegu zastygłych koni
Komentarze
Prześlij komentarz