Na ulicy Ciebie spotykam...
...
Na ulicy Ciebie spotykam nieznajomy...
półuśmiechem półspojrzeniem
półotwartym gestem
gdzieś wyrwanym słowem z cudzej rozmowy
miłość moją gubię szeptem...
mogę podejść lecz co powiem Tobie miły
że masz jego oczy a tamten spojrzenie...
ktoś mówi jego głosem aksamitnym
a ktoś jego śmiechem znów się do mnie śmieje
co z ci powiem jeśli spojrzysz
że wciąż gdzieś myślami błądzę...
że zgubiłam serce i że nie chcę już nikogo bezinteresownie kochać więcej...
co ci powiem że on poszedł życiem swoim
nie zatrzymał się oddechem ni spojrzeniem...
a ja jak cień bezdomny...
poszłam sercem gdzieś za jego cieniem...
co ci powiem nieznajomy idź już dalej
przecież wszędzie tylko jego widzę
w moich oczach jego tylko płoną lustra
chcesz już odejść proszę odejdź
chcesz swój czas roztrwonić roztrwoń...
odejdź proszę...
zostań...
Anita Steciuk
Na ulicy Ciebie spotykam nieznajomy...
półuśmiechem półspojrzeniem
półotwartym gestem
gdzieś wyrwanym słowem z cudzej rozmowy
miłość moją gubię szeptem...
mogę podejść lecz co powiem Tobie miły
że masz jego oczy a tamten spojrzenie...
ktoś mówi jego głosem aksamitnym
a ktoś jego śmiechem znów się do mnie śmieje
co z ci powiem jeśli spojrzysz
że wciąż gdzieś myślami błądzę...
że zgubiłam serce i że nie chcę już nikogo bezinteresownie kochać więcej...
co ci powiem że on poszedł życiem swoim
nie zatrzymał się oddechem ni spojrzeniem...
a ja jak cień bezdomny...
poszłam sercem gdzieś za jego cieniem...
co ci powiem nieznajomy idź już dalej
przecież wszędzie tylko jego widzę
w moich oczach jego tylko płoną lustra
chcesz już odejść proszę odejdź
chcesz swój czas roztrwonić roztrwoń...
odejdź proszę...
zostań...
Anita Steciuk
Komentarze
Prześlij komentarz