Milion istnień jednakowych
czerwienią krzyczy
kiedy odbiciem w lustrze opuszcza głowę
lub niesie dumnie własną pustkę coraz wyżej i wyżej
tylko chaber swoją odmiennością nigdzie nie pasuje
samotny jak myśl o poranku
błękitny jak lustro nieba
cisza która przychodzi zawsze po krzyku
sen pośród wspomnień
tkwi jak nadzieja w tłumie pokornych
wyrzut sumienia
jak pytanie które wciąż boli
bo nie zna się odpowiedzi
czerwienią krzyczy
kiedy odbiciem w lustrze opuszcza głowę
lub niesie dumnie własną pustkę coraz wyżej i wyżej
tylko chaber swoją odmiennością nigdzie nie pasuje
samotny jak myśl o poranku
błękitny jak lustro nieba
cisza która przychodzi zawsze po krzyku
sen pośród wspomnień
tkwi jak nadzieja w tłumie pokornych
wyrzut sumienia
jak pytanie które wciąż boli
bo nie zna się odpowiedzi
albo zna nazbyt dobrze udając że wciąż się nie wie bo przecież prawda gdy nie jest ułudą tak bardzo boli
ale on nie jest tu po to by zmieniać pole
lecz by przypomnieć
że istnienie nie musi być wspólne
by było prawdziwe
on który nie boi się nienawiści
śmiechu
w samotności rozkwita wbrew wszystkiemu
z prawem od zawsze do własnego głosu
w samotności rozkwita wbrew wszystkiemu
z prawem od zawsze do własnego głosu
Anita Steciuk
Komentarze
Prześlij komentarz