W welonie zmierzchu niebo się kładzie kolorem
woda szeptem lustra okrywa tajemnice
ptaki w powietrze rzucone jak nuty na skraju wbite w pięciolinię
piszą symfonię bezkrzykiem
trzcina się kołysze jak palce wirtuoza na strunach
zagubiony chwilą wiatr przemyka cieniem
a rosa perłami rozsiana na dłoniach
tuli świat w aksamitny szept nocy bezbrzmieniem
zapach wilgoci jak snu mętne wspomnienie
co jeszcze nie minął lecz już się rozmywa
jak pocałunek słońca co wisi w powietrzu blaskiem
woda szeptem lustra okrywa tajemnice
ptaki w powietrze rzucone jak nuty na skraju wbite w pięciolinię
piszą symfonię bezkrzykiem
trzcina się kołysze jak palce wirtuoza na strunach
zagubiony chwilą wiatr przemyka cieniem
a rosa perłami rozsiana na dłoniach
tuli świat w aksamitny szept nocy bezbrzmieniem
zapach wilgoci jak snu mętne wspomnienie
co jeszcze nie minął lecz już się rozmywa
jak pocałunek słońca co wisi w powietrzu blaskiem
ledwie muśnięty świtem już znika odpływa w deszczu
lekkością swą odpoczywa
i wszystko tu trwa jak zaklęcie bez słowa
w tej jednej chwili czas się w rozkwicie ptasim szmerem zatrzymał
wieczór czyni cud z prostoty
oddechu czystością
gdy krótka chwila echa wydźwiękiem
lekkością swą odpoczywa
i wszystko tu trwa jak zaklęcie bez słowa
w tej jednej chwili czas się w rozkwicie ptasim szmerem zatrzymał
wieczór czyni cud z prostoty
oddechu czystością
gdy krótka chwila echa wydźwiękiem
i współbrzmieniem przemija z Boską mądrością
Anita Steciuk
Wiersz z XXIII ANTOLOGII Stowarzyszenia Autorów Polskich
Komentarze
Prześlij komentarz