Burza...
...
Ulicę
dzwonią wiatrem sennie gdzieś gwar zamilkł wpół
przecięty
księżyc zagląda odbiciem w wód lustra gwiazdy
spadają rosy łzami ciężkich
ptaki
zamarły w niemym bezgłosie dzwoneczkami ciszy umknęły
milczeniem
w ramionach jeziora zastygły tańczące gdy noc
rozlała czernie pulsujące sklepieniem
wiatr
przeciągle skrzypce ścisnął i płacz rozlał niebem co rozrywa
duszę
zasłuchane noce nagie w swe tęsknoty obnażyły wnętrze
gwiazdą szczerozłotym
powietrze zastygło i wybuchło
deszczem włosów srebrzystych mgły osiwiałe
utkały pajęczyn
zwiewnych kobierce nuty sonatami dźwiękami wybrzmiałe
w
niemym zasłuchaniu kropli klawesyn wplótł tkliwej nocy łzawe
fletnie
powietrze wybuchło deszczem aksamitnie piorunem niebo
znów na pół przecięte
cisza zegarami zastygła
zupełnie tylko deszcz dzwonił nader przejmująco
drzew
wypłakując rapsodie rzewne gdy umarły rażone piorunem przed nocy
końcem...
cisza miękko grała mrucząc z kocim
wdziękiem...
dni budziły kolię pajęczyn jesienne
a
ulicę trwały w srebrnym zabarwieniu dzwoniąc wiatrem sennie...
Anita Steciuk
Komentarze
Prześlij komentarz