Budzę się kolorami...

...
Budzę się kolorami  a senność przyziemna
igra tańczy światłem a ona tajemna 
gdy toń wody się srebrzy szafirem nabrzmiewa
turkusem krople dotykają dna
to znów łaszą się do stóp odcieniami nieba 

granatem lub chabrem mieni się firmament niebieski 
ultramaryn lub błękit przenosząc królewski
kradną sobie kolory przemiennie indygo 
łany traw się płożąc nieszczerze wtórują intrygą 

powabne spojrzeniem falban powłóczystych 
pochylają głowy z zamiarem nieczystym 
zieleń patynowa iskrzy łzawo rosą
a kryształki słońca limonką się złocą miętowo chichocząc 

łany zbóż pszenicy nabrzmiałe szeptami
jak kobiety brzemienne przepiękne kształtami 
chełpią się dostatkiem w swoim majestacie 
nie angażują się w waśnie 
muzą połechtane marzą gdy ona w przelocie 

skrzydłami wiatr chłodzi pejzaże z wdziękiem i ekspresją
gubi liść kolory wtórując dzikim niepokornym echom 

grają akordami zmysły kuszące 
w niemym zachwycie konają wieczory 
szlochając na smutno za czerwonym słońcem 

jakby mało było fortepian łopianów 
krzyczy do księżyca poprzez głośne gamy 

w efektach skąpane niemych pejzaży
płaczą za deszczem tkliwe eteryczne żaby 

wsłuchane w melodie gubione przez ptaki
spływają krople łez zasłuchaniem na fontanny barki 

nawet motyle nad gama przysiadły 
świerszcze przyczajone też na koncert wpadły
iluzją kolorów co jak paw się pyszni
muzyka wybuchła czas kolorem się zamyślił 

i tylko milczał malarz natury cichy niepozorny 
co koncert ten stworzył kolorami wojny 
wibracje i dźwięki sonaty akordy 
poszedł sercem dalej 
gdy noc spadła gwiazdami 
i sen zawładnął światem cichy tak upojny 

on czernią nocy czas spowolnił 

Anita Steciuk








Komentarze

Popularne wpisy