Żurawie...
...
Żurawie polem krzyczą coraz głośniej jakby poranek bolał bardzo mocno
deszcz
Mozarta akordy zawiesił niebem rzewnie
i
gra... gra wśród wersów serca coraz mocniej błękitną tęsknotą
i
wyżej i wyżej eksponują dźwięki a deszcz wtóruje lekko
klawiszami
subtelnie
wschodzą na świat mgły markotne tańcząc ze słońca niemymi
przebłyskami
wiatr
gra nieśmiało jakby na paluszkach harfy świetlistej w pół
zawieszeniem
raz
słabiej raz mocniej pajęczyn klejnoty rozrzuca traw złotem rosy
diamentowe lśnienie
słońce
czerwienią wylało się niebem wpół obudzone ze snu obdarte
lata
gubiąc ciepła jesienne akordy mało radosne tajemne zmęczone
półśpiące martwe
otrząsa
deszczu chłodny niecierpliwy dotyk gamy Mozarta wiatru dłonie
śpiewne
jak
ten liść co zasłuchaniem opadł i wierzy jeszcze sercem że śmierć
go ominie nigdy nie nadejdzie...
Anita Steciuk
Komentarze
Prześlij komentarz